Spędzając urlop na tunezyjskiej wyspie Djerba, jednego dnia wybraliśmy się taksówkami na małą wycieczkę do małego miasteczka Ar-Rijad, leżącego mniej więcej w centrum wyspy. Nie było łatwo porozumieć się z panami taksówkarzami, ale na szczęście w pobliżu hotelu działało jeszcze wi-fi i jakoś się udało. W każdym bądź razie mieli nas zwieźć do miasteczka, tam na nas poczekać 1,5 godz. i przywieźć z powrotem do hotelu.
Miasteczko okrzyknięto stolicą tunezyjskiego street artu, a to dzięki zrealizowanemu w 2014 r. projektowi “Djerbahood”. Pomysłodawcą był Mehdi Ben Cheikh (pochodzący z Tunezji właściciel galerii sztuki Itinerrance znajdującej się w Paryżu), który to zaprosił ponad stu artystów z trzydziestu krajów w celu ozdobienia ścian budynków mieszkalnych oryginalnymi grafikami. Po uzyskaniu wszystkich urzędowych pozwoleń, najtrudniej było przekonać mieszkańców, ponieważ Tunezyjczycy uważają graffiti za wandalizm. W końcu artyści zaczęli malować i mieli wolną rękę w twórczości pod warunkiem poszanowania lokalnych zwyczajów i kultury. Natomiast początkowo niechętni mieszkańcy, po zakończeniu pierwszych prac zaczęli zapraszać twórców do swoich domostw, niektórzy nawet sugerowai, jaką grafikę chcieliby mieć na swojej ścianie. W ciągu kilku miesięcy artyści wykonali około trzysta prac.
Spacerując po wąskich uliczkach miasteczka, murale można było napotkać prawie w każdym zakątku. Niektóre wyglądały jak dopiero co namalowane, także może projekt cały czas jeszcze trwa…
Troszkę skróciliśmy sobie pobyt w centrum Djerbahood i poprosiliśmy naszych sympatycznych kierowców by w drodze powrotnej zatrzymać się na chwilę na obrzeżach miasteczka. Chcieliśmy jeszcze zwiedzić najstarszą synagogę w Afryce Północnej – Synagogę La Ghriba.
Synagoga La Ghriba uznawana jest za jedno z najważniejszych miejsc kultu religijnego Żydów, którzy przybywają tu szczególnie licznie na obchody święta Lag Ba-Omer. Ghriba w języku arabskim znaczy tyle co dziwny. Do nazwy nawiązuje jedna z historii zbudowana w tym miejscu synagogi, a mianowicie mieszkała tu pewna młoda obca dziewczyna (ghariba), która nie była akceptowana przez mieszkańców wyspy. Pewnego dnia zmarła w wyniku pożaru, który zniszczył jej szałas, ale nie uszkodził ciała. Wówczas Żydzi uznali ją za świętą i postanowili na tym miejscu wznieść synagogę. Inna wersja tradycji mówi, że dziewczyna była uchodźcą z Izraela, zabrała ze sobą zwój Tory i kamień ze Świątyni Jerozolimskiej. Synagoga zaś miała powstać w miejscu, gdzie zmarła z wyczerpania.
Budynek synagogi jest przykładem unikalnego stylu architektonicznego żydowskich synagog północnej Afryki. Posiada charakterystyczny dziedziniec, który prowadzi do głównego wejścia. Na dziedzińcu stał uzbrojony w karabin policjant. Przy wejściu nasz bagaż przepuszczony został przez skaner, a my musieliśmy przejść przez bramkę. Te wszystkie procedury bezpieczeństwa związane pewnie są z zamachem terrorystycznym, który tu był w kwietniu 2002 roku. Wtedy to na teren świątyni wjechała cysterna wypełniona gazem, kierowca zdetonował ładunki wybuchowe. Zginęło 21 osób, a ponad 30 osób zostało rannych.
Po kontroli poproszeni zostaliśmy o nakrycie głowy, panowie dostali myckę a panie chustki, oraz – co niespotykane w synagogach – zdjęcie butów.
Wnętrze synagogi jest bogato zdobione kolorowymi mozaikami i ornamentami. Najważniejszym miejscem w synagodze jest święta Aron ha-kodesz, która przechowuje święte zwoje Tory. To tutaj odbywają się modlitwy i obrzędy religijne.