25.10.2019
Ostatni dzień wycieczki. Po południu musieliśmy być na lotnisku w Tel Awiwie. W hotelu zamówiliśmy taksówkę na lotnisko na 14:30 i bez większego planu postanowiliśmy pojechać autobusem miejskim do Betlejem, które znajduje się na obrzeżach Jerozolimy. Przekroczenie granicy terytorium autonomii palestyńskiej jadąc z Jerozolimy było niezauważalne. Gdy wysiedliśmy z autobusu na przystanku do turystów „ruszyli” lokalni taksówkarze, proponując objazd po najważniejszych miejscach Betlejem. Mieliśmy mało czasu (ok 2h) więc dla nas była to dobra opcja, na którą się zgodziliśmy (wyszło po 60 szelki na osobę / ok. 60 zł). Kierowca, sympatyczny Palestyńczyk, oczywiście namawiał nas na dłuższą wycieczkę, zachęcał do odwiedzenia innych miejsc w Izraelu, podczas jazdy opowiadał nam o sytuacji w Palestynie.
Zaczęliśmy zwiedzanie od Kaplicy na Polu Pasterzy – katolicka kaplica znajdująca się w Bajt Sahur koło Betlejem. Położona jest w miejscu, w którym anioł ogłosił pasterzom narodzenie Jezusa.
Najważniejszym punktem zwiedzania Betlejem jest Bazylika Narodzenia Pańskiego (Church of Nativity), która powstała na rozkaz cesarza Konstantyna Wielkiego. Zbudowana nad miejscem, gdzie – według tradycji chrześcijańskiej – narodził się Jezus Chrystus. Bazylika jest jednym z najstarszych nieprzerwanie funkcjonujących kościołów na świecie.
Niesamowite wrażenie wywarł na nas fragment muru bezpieczeństwa, który mogliśmy zobaczyć od strony palestyńskiej. Z tej właśnie strony zdobią go przeróżne graffiti, przede wszystkim nawiązujące do trudnej sytuacji politycznej tego regionu.
Izraelski rząd zatwierdził plan budowy pierwszego odcinka muru 14 czerwca 2002, a budowa rozpoczęła się dwa dni później. Aktualnie mur jest skończony i ma długość 790 km. Palestyńczycy zamknięci są za 6-8 metrowej wysokości żelbetowym murem, odcięci od świata, bez własnego lotniska czy przejść granicznych innych niż z Izraelem.
Zajrzeliśmy też hotelu Banks’ego „The Walled Off Hotel” powstałego w 2017 roku, hotelu „z najgorszym widokiem na świecie” bo na mur.
Na sam koniec taksówkarz podrzucił nas pod checkpoint – miejsce przejścia na stronę Izraelską. Tu niespodzianka, terminal był prawie automatyczny: najpierw skanowanie bagażu, później długie obkamerowane przejście pomiędzy wąskimi bramkami, dopiero na sam koniec posterunek z panią żołnierz, której okazywało się paszport. Za przejściem czekał już autobus do Jerozolimy.